W dniu 1 lipca r. b. o godz. 6 m. 10 rano wybuchł pożar w Garwolinie, w jednej z najbardziej ciasno zabudowanych dzielnic miasta. Sytuacja była nader groźna; budynki drewniane, przeważnie kryte gontem, połączone licznemi komórkami, chlewami i płotami, podwórza ciasne, brak wody przy dość silnym wietrze — wszystko to sprzyjało jak najbardziej rozszerzaniu się ognia. W pierwszej chwili zdawało1 się, że żadna siła ludzka nie opanuje rozszalałego żywiołu, i całe miasto stanie się pastwą płomieni. Jednakże dzielne straże miejscowe wykazały, że niema niepodobnych rzeczy dla strażaka. Szybka, planowa i energiczna akcja w niespełna 2 godziny umiejscowiła pożar. Do ognia przybyły: straż Garwolińska Miejska, Straż Okręgowa, Straż I p. Strzelców Konnych, oraz Straże z Rębkowa i Unina. Wszystkie one w powyższym dniu dobrze zasłużyły się społeczeństwu, wzbudzając głęboką wdzięczność obywateli garwolińskich. Dodać należy, że ludność miejscowa z całem oddaniem się dopomagała drużynom strażackim.
Podgórski, Instruktor pożarniczy.
Źródło: Przegląd Pożarniczy, 22 sierpnia 1926, nr 23
Niestety, nie udało nam się jeszcze ustalić, czyje to były zabudowania.